<< wstecz
BULDOG - Płyta - recenzja
2006-11-01
Wyobraźcie sobie Kult, bez swojej studenckiej biesiadności i solową twórczość Kazimierza Staszewskiego, bez całego przepychu dźwięków i instrumentów. Teraz zmiksujecie oba projekty i otrzymacie coś, co z całą śmiałością można nazwać Buldogiem. Niektórzy Kazika ubóstwiają, inni nienawidzą. Jedno trzeba natomiast temu jegomościowi z miasta Warszawa oddać. Mianowicie to, że jest jednym z najbardziej aktywnych artystów na polskiej scenie muzycznej, i pomimo małych potknięć, znajduje się cały czas w znakomitej formie. Tym razem, do studia zaprosił Kazika wieloletni przyjaciel i menażer- Piotr Wieteska, żeby ten wspomógł go wokalnie w projekcie o nazwie Buldog właśnie. Staszewski chyba za długo się nie namyślał i tak oto do naszych rąk trafił album o jakże tajemniczej nazwie "Płyta". Frontman Kultu odnalazł się w swojej roli znakomicie. Zwłaszcza, że muzyka jaka pojawia się na "Płycie" jest bardzo w jego klimatach. Znajdziemy tu wybuchową mieszankę rocka, hip hopu, reggae i szeroko pojętej muzyki alternatywnej. Na początek wchodzi energiczny "Będziesz z nami" z bardzo melodyjną partią organów. Zresztą melodyjność jest sporym atutem całego albumu. Wbija się ona mocno w głowę i nie chce z niej wylecieć. Hip- hopowy numer "Elita", ma w sobie coś mocno uzależniającego, natomiast "ZURT" stylizowany na utwór reggae, potrafi zadziwić nagłym wejściem sekcji dętej i gitary, jest monologiem przedstawiciela klasy młodych kapitalistów, którzy gdyby mogli, to by przed sobą klękali. "V rozbiór Polski" ze względu na swój tekst przypomina numer z "Melassy" zatytułowany "Mars napada". Staszewski znowu staje się komentatorem polskiej sceny politycznej, naigrywając się ze znanych i (nie) lubianych przedstawicieli klasy rządzącej. Kazik bawi się jeszcze w socjologa podczas takich utworów jak lekko depresyjny "Czemu wszyscy wyjechali", mówiący oczywiście o emigracji i "Ketor Kezlock", będącym wesołą rozprawą z duchowieństwem.. Bardzo funkowo i imprezowa robi się natomiast w "Obcy jest w domu" a na koniec płyty otrzymujemy ( chyba trochę niepotrzebnie ) przeróbkę kawałka Kultu o znanym chyba wszystkim tytule "Piosenka młodych wioślarzy". Kolejny udany projekt Kazika i kolejna dobra płyta w biografii. Nie pozostaje nic innego niż pogratulować temu zasłużonemu artyście rocznik 63. Mam nadzieje, że Buldog nie okaże się jednorazową przygodą i zespół ruszy w trasę koncertową, która będzie na pewno miłą odmianą od corocznych i męczących występów Kultu.
 
Komentarze
(dodaj komentarz)